wrz 14 2005

kulinarne dywagacje


Komentarze: 8

    Jako, że siedzę teraz w domu, mam czas to się spełniam  w kuchni.

Wczoraj ugotowałam zupę gulaszową na ozorkach wołowych, Pan mąż zjadł z apetytem, natomiast Paprotka zamieszała w talerzu i ...  zrobiła sobie sama chińską z torebki.

Tak mnie natchnęło kulinarnie i myślę co takiego dziwnego w życiu jadłam:

 

 -raki-  łapane własnoręcznie nocą,

- żabie udka- smażone na maśle przez mojego sąsiada,

-nutrie- no, nie całą...

-małże-

-surową wątrobkę - jak byłam w ciąży,

-kalmary- przyrządzane przez moją mamę w czasie PRL-u,

-steki z kangura- w gościach, niedobre, ale się nie przyznałam,

-suszonego węża- przywiezione przez znajomych z wakacji,

-kilka mrówek- w ramach dziecięcego eksperymentu,

- kawałek konika polnego- jw

-śledzie na słodko z mandarynkami- dobre.

 

.

i.s.a.b.e.l.a : :
15 września 2005, 18:02
krokodyl
15 września 2005, 13:50
prawdziwą potrawę w chińskiej restauracji: makaron z miodem i mrówkami (ale mrówki już nie biegały i trudno było się domyslić, że to one - gdyby mi nie powiedzieli)
15 września 2005, 01:05
...hmmm...to ja podziękuję... :)
korzenna
14 września 2005, 16:40
kiełbaska z nutrii w czasach kryzysu ... to pamiętam... ja dodam do tego osmiornicę... niezła była
14 września 2005, 13:50
Też to jadłem! Oprócz węża, nutrii, wątróbki i kangura... Ale za to mam na koncie pół kostki mydła, bo pachniało brzoskwiniami!
14 września 2005, 11:09
...nic mnie tak nie przeraziło jak ta surowa wątróbka....
14 września 2005, 11:09
Jejku!!!
o_t_e
14 września 2005, 11:04
...przede mna jeszcze to wszytsko?... chyba nie bede sie starala isc w Twoje slady ;)...

Dodaj komentarz