wspomnienia
Komentarze: 2
Przez te lata byłeś, nie byłeś, czasem nie widzieliśmy się kilka miesięcy. To do Ciebie zadzwoniłam po wypadku. Śpieszyłam się, jechałam ponad setkę, śpieszyłam się kurwa! do domu!!! Mogłam zginąć, dobrzy ludzie pomogli wypchać, oberwałam wiszące spojlery, dotarłam do domu. Na miekkich nogach, z guzem rosnącym gdzieś we włosach. Weszłam do kuchni:
-Miałam wypadek.
-Pierdolisz! I poszedł spać.
Wyszłam z domu, zadzwoniłam , do Ciebie. Pocieszyłeś, posklejałeś rozsypane nerwy. Choć wcale nie byliśmy przyjaciółmi. Setki spraw, pomagałam Ci przy Twoim pierwszym komputerze, odstawiałam Twoje zmieniające się samochody, tylko my pozostaliśmy wciąż ci sami.
A kwiecień zmienił nas w puzle, nasz kwiecień 2005.
Dodaj komentarz